21 listopada 2014

Stara i nikomu niepotrzebna...

Tak sobie siedzę i myślę jak to jest, że jedni w życiu maja wszystko mimo, iż nie przemęczają się pracą, a inni ciężko pracując ledwo wiążą koniec z końcem. Jest to dla mnie zagadka nie do rozwiązania. Przyznam szczerze, że nie lubię swojej pracy i nigdy w życiu jej nie polubię, bo jest beznadziejna i ogłupiająca, a na dodatek słabo płatna w stosunku do tego, jak bardzo jest ciężka. Jak się ma "5" z przodu numeru Pesel i nie jest się specjalistą w jakiejś dziedzinie, to pozostaje tylko praca sprzątaczki lub któryś z obozów pracy na Józefowie lub w Strykowie, co też nie jest dobrym rozwiązaniem dla ludzi starszych i mniej sprawnych fizycznie. To nie tak żebym się użalała nad sobą, ale ta sytuacja mnie dołuje, czuję się wywalona poza nawias życia i tak naprawdę nikomu oraz do niczego nie potrzebna. Myślę, że wiele osób jest w takiej sytuacji jak ja - trochę za młodzi na emeryturę, a jednocześnie za starzy do pracy i nie mający szczególnych kwalifikacji. Wiem... zapewne powiecie, że jeszcze można się douczyć, skończyć jakiś kurs czy cokolwiek w ten deseń. Sęk w tym, że wielu ludzi na to zwyczajnie nie stać, bo trzeba płacić za to spore pieniądze albo nauka już tak szybko nie wchodzi do głowy jak za młodu. Sama znam ten ból, bo nie zawsze mam silę wstać rano z łóżka, gdy dopadną mnie wszystkie dolegliwości lub bezsenność. A tu się jeszcze człowieku ucz i idź do pracy. Ech... ciężkie to życie dla ludzi starszych i schorowanych. Na dodatek niebogatych, bo z rożnych powodów zamiast oszczędności jeszcze maja długi. Cóż... rozpisałam się, ale może jest mi trochę lżej, bo wiem, iż wiele osób podpisało by się pod tym co myślę.

Życzę miłego weekendu bez smutnych rozmyślań.

20 listopada 2014

Każdy chce być kochany...

Dziś obudziłam się już przed 06:00 rano mimo tego, że poszłam spać po 02:00 w nocy. Jakoś nie mogłam spać, bo myślałam o wielu sprawach. Jestem już panią w jesieni życia, ale w głębi serca młodą duchem, a mimo to czasem jeszcze jestem naiwna jak dziecko. Moja wiara w uczciwość innych ludzi jest bezgraniczna i pewnie dlatego często jestem ofiarą różnych oszustów. Dobrze chociaż, że nie finansowych, bo kasy akurat nie mam. Różni ludzie pod pozorami miłej znajomości lub przyjaźni wręcz usiłują mnie wykorzystać, a ja głupia i złakniona takich cieplejszych uczuć po prostu jestem łatwą ofiarą. Dzisiaj wstając rano pomyślałam sobie, że ludzi w moim wieku powinno się poddawać eutanazji umysłowej, bo nam nie wypada się już zakochać, uprawiać seksu i mieć marzeń. To bardzo smutne, bo wielu ludzi nie rozumie tego, iż w każdym wieku serce jest młode, nie ma zmarszczek tak jak twarz i ciągle chciałoby kochać i być kochane. Powiecie, że mamy do kochania dzieci i wnuki. A i owszem, ale wierzcie mi to nie to samo - ten dreszcz emocji, ta adrenalina jest potrzebna do życia zupełnie jak powietrze do oddychania.

Jesiennie i nostalgicznie życzę miłego dnia!

19 listopada 2014

Grunt to pozytywne nastawienie :)

Dziś ponury, listopadowy dzień. Cóż... ta pora roku obfituje w deszczowe, zapłakane dni. Ja coś o tym wiem, bo wszystko co złe przydarza mi się właśnie wtedy, chociaż nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje. Odkąd pamiętam to chyba nigdy nic dobrego nie spotkało mnie w tym czasie. Trzeba by to jakoś odczarować. No dobra - na przekór wszystkiemu będę uśmiechnięta, będę cieszyć się każdym drobiazgiem i każdą chwilą życia, nie będę widziała szarości i smutku, a wyłącznie słońce i uśmiechy. Wtedy może w końcu coś się zmieni.
Kochani, z całego serca życzę sobie i Wam wszystkim pozytywnego nastawienia do życia!

17 listopada 2014

Taki spokojny weekend...

To miał być miły, spokojny weekend, ale niestety taki nie był. W sobotę pożegnałam na cmentarzu przyjaciela z dzieciństwa, co uświadomiło mi jak kruche jest życie. Znaliśmy się od zawsze, chociaż w latach dojrzałych rzadko utrzymywaliśmy bliższy kontakt. Tak jakoś wyszło - jedni odchodzą z naszego życia by zrobić miejsce dla innych. „Panta rei” (wszystko płynie) jak mawiali starożytni, nic nie jest dane nam na stałe, wszystko się zmienia. Mimo to wspominam mojego kolegę z nostalgią, pamiętam jego uśmiech, głos i śmiech. Jego osoba na zawsze pozostanie gdzieś w zakamarkach mojej pamięci - tak nie do końca umarła. Każdy z nas żyje dalej we własnych dzieciach, wnukach i to jest bardzo piękne, bo nadaje sens naszemu życiu. Coś jednak po nas zostaje - jakiś maleńki ułamek nas, więc nie do końca odchodzimy.

Żegnam Cię mój kolego - znajdź tam w zaświatach to, czego nie znalazłeś tu i bądź szczęśliwy, a tu będziesz nadal żył we wspomnieniach naszych oraz swoich najbliższych.

9 listopada 2014

Taka zwykła niedziela.

Dziś z samego rana witam Was wszystkich! Wiem, że niedziela to taki dzień, w którym większość ludzi idzie do kościoła. Ja kiedyś też chodziłam, człowiek rodząc się poniekąd wybiera wiarę poprzez rodzinę, w której przychodzi na świat. Ja urodziłam się katoliczką i nie wiem, czy to lepiej czy gorzej, bo wątpliwości zaczęłam mieć w szkole średniej, a do tamtej pory robiłam tak jak Bóg i rodzice kazali. Swoje przemyślenia coraz częściej omawiałam ze znajomymi i rodziną, choć nie cieszyły się ani zrozumieniem ani popularnością.

Dla mnie Bóg to taka świetlista istota, która tak naprawdę w każdej wierze ma inne imię, ale jest jeden i nieważne jak go się nazywa. Prawdziwa, głęboka wiara nie uczy ani nie namawia do niczego złego, nie każe zabijać w imię miłości bożej, nikogo nie poniża ani nie dyskryminuje. Prawdziwa wiara to bezgraniczna miłość i ufność dla drugiego człowieka. To ludzie sobie sami wymyślili tą całą oprawę - obrazki i przedstawienia powtarzane bez końca i nie wnoszące niczego nowego w niczyje życie. Ja nie mogę się nazwać ateistką, bo wierzę głęboko w to, że niezależnie od tego kim On jest to kocha mnie i każdego człowieka z osobna - wszystkich równo. Dla Boga nie ma znaczenia ani kolor skóry ani narodowość. I to jest właśnie cudowne.

Życzę Wam miłej niedzieli :)

8 listopada 2014

Doświadczenie uczy życia...

Myślę dziś sobie jak to jest, że im więcej człowiek z siebie daje tym mniej otrzymuje. Może to nie takie oczywiste, ale w większości przypadków tak jest. Nie wiem. Może tylko ja otwieram się na niewłaściwych ludzi. Zawsze staram się być lojalna, nie ranić nikogo, pocieszyć lub przytulić jak zajdzie potrzeba, a odwrotnie to już jakoś nie działa. Teraz, gdy mam już swój bagaż doświadczeń to wiem, że przez życie zdecydowanie łatwiej przejść przytakując wszystkim lub przynajmniej nie buntując się. Wiem... pewnie powiecie, że tak się nie da i ja nawet się z tym zgadzam, ale ja - buntowniczka, żyjąc w zgodzie sama z sobą nie mogłam za nic w świecie porozumieć się z bliskimi. Kiedy dla świętego spokoju zmieniłam się i nie wyrażam już głośno swojego zdania w różnych życiowych kwestiach zrobiło się nagle miło. Boże... nawet nie przypuszczałam, że mogę być taką hipokrytką, ale przecież tak naprawdę to nią nie jestem, bo moje prawdziwe Ja jest głęboko ukryte. To tyle na dziś, muszę to jeszcze przemyśleć...